sobota, 26 grudnia 2009

przechodząc na czerwonym dajesz przykład przełamywania warunkowania

Disobedience is the true foundation of liberty. The obedient must be slaves
niewyczerpana *skarbnica cytatów


QUESTION EVERYTHING
napis na murze
Why would I?
...i dopisek



Z notatnika marsjańskiego antropologa:

Poniedziałek rano, przejście kolejowe na drodze wiodącej na teren kampusu uniwersyteckiego. Rozpoczynający zajęcia o pełnej godzinie w najlepszym razie dotrą na ostatnią chwilę. Opuszczony szlaban i sygnał dźwiękowy oznajmiający, iż w najbliższym czasie spodziewać się można pociągu. Do przejścia jest raptem kilka metrów przez torowisko. Jak wzrokiem sięgnąć, pociągu nie widać i nie słychać.
Dość szybko przed szlabanem zbiera się jednak mały tłumek. Każdy przychodzący staje przed wyborem - przejść, czy nie przejść? Zrazu pojawiają się również pierwsi przechodzący śmiałkowie gotowi zaryzykować mandat (bo przecież nie życie), gdyby okazało się, że w zaroślach czyha patrol policji. Chwila napięcia... Nic się nie dzieje, nikt nie strzela, ziemia się nie rozstępuje, dzieci nie zastygają w bezruchu. Uf, oznacza to, że można przejść i przeżyć by o tym opowiedzieć. Kolejna chwila napięcia - czy pozostali ludzie przejdą? Czy kamyczek spowoduje exodus? Rozpoczyna się gorączkowa wymiana spojrzeń - jak postąpią w tej sytuacji ludzie podobni mnie - ci, z którymi się identyfikuję? Jak postąpią samce α, jak najatrakcyjniejsi w grupie?

Ostatecznie napięcie mija i nic się nie dzieje, ludzie stoją grzecznie jeszcze kolejne kilka minut, nim wreszcie rozpocznie się przejazd długiego składu towarowego liczącego bez mała kilkadziesiąt wagonów.



Czy wszyscy jesteśmy aż tak posłuszni przepisom i literze prawa? Czy każdy z nas, postawiony z osobna, jest osobą która nie przechodzi na czerwonym? Lub może jest to po prostu zasługa tego, iż pierwszy śmiałek nie pozwolił na to, by każdy mógł się z nim zidentyfikować (miał na sobie ramoneskę, kilkudniowy zarost i długie włosy) - gdyby przeszedł ktoś inny, czy cała historia skończyła by się odwrotnie? A może to po prostu zdrowy rozsądek?

* * *

Społeczeństwo tresuje nas do posłuszeństwa i konformizmu. Można przypuszczać, iż pewna potrzeba podporządkowania się normom i regułom społecznym jest w nas wrodzona. Jesteśmy zwierzętami społecznymi i moralnymi. W rezultacie na ogół odczuwamy pewien dyskomfort łamiąc normy społeczne, wyróżniając się i wychylając. Odczuwamy też silną potrzebę, by być tacy jak ludzie których uważamy za cieszących się w społeczeństwie podobnym statusem jak my. Dbamy o postawy nie tylko swoje, ale także i *innych. Śmiałków, którzy mimo wszystko gotowi są poważyć na odmienne myślenie, mowę i uczynki poddajemy ostracyzmowi. Zaczyna się od zaniepokojonych spojrzeń i delikatnych prób perswazji - żartujesz, chyba naprawdę tak nie myślisz? Kiedy to nie poskutkuje, sytuacja staje się trochę poważniejsza - najwyraźniej mamy do czynienia z jakimś d y s y d e n t e m. Uruchamiamy wtedy mechanizmy mające na celu ośmieszenie i wykpienie problemu (niezależnie od Twoich i moich poglądów - właśnie w ten sposób rozmawia się w telewizji z Januszem Korwinem-Mikke). Jeśli i to nie wystarcza, repertuar środków perswazji powiększa się o twarde namowy i werbalną agresję. W ostateczności zawsze pozostaje całkowite wykluczenie. Nie chcemy Cię tu - zabierz swoje zabawki i znajdź sobie inną piaskownicę.

Duże zwierzę + małe miasteczko = wielki kłopot. Piękny film (Polska 2000, reż. Jerzy Stuhr) do obejrzenia tutaj na stronie TVP. Przy okazji zwróć uwagę na mały skandal. Jak za chwilę zauważysz, do jego odtworzenia wymagany jest system Windows XP, 2003 Server lub Vista. Publiczna telewizja dostępna jest dla wszystkich Polaków, pod warunkiem, że zapłacą prywatnemu przedsiębiorstwu Microsoft spółka z o.o. kilkaset złotych za jego produkt - strona faworyzuje jednego dostawcę. Film powstał między innymi za Twoje pieniądze.


Naszą skłonność do podporządkowywania się - przejmowania zachowań i opinii pozostałych członków grupy nazywamy konformizmem. Konformizm działa na dwóch płaszczyznach - informacyjnej i normatywnej - lubimy wiedzieć dobrze i lubimy zachowywać się tak, by być akceptowanymi. O sile tej potrzeby mówią dwa klasyczne eksperymenty.

Wyobraź sobie, że wyraziłeś zgodę na udział w eksperymencie psychologicznym. W rezultacie, wraz z dwoma nieznanymi Ci osobami siedzisz w bardzo ciemnym pomieszczeniu i obserwujesz wyświetlany punkt światła. Wszyscy jesteście proszeni  o określenie kierunku w którym światełko się porusza i odległości jaką przebywa. Swoje opinie wypowiadacie na głos. Innymi słowy, opowiadasz o tym, co widzisz.
Czyż nie?

Po pierwsze, świetlny punkt wcale się nie porusza - złudzenie ruchu to zjawisko tzw. efektu autokinetycznego (nasz mózg *patrzy na świat w sposób bardzo daleki od doskonałości, to po prostu jeden z przykładów). Po drugie, osoby które oceniały przesunięcie indywidualnie wykazywały znacznie większą rozpiętość wyników. Uczestnicy pracujący w grupach podawali wyniki znacznie bliższe średniej a ich oceny były do siebie bardzo zbliżone.

Właśnie takie badanie przeprowadził w 1953 roku turecki naukowiec Muzafer Sheriff. Okazuje się, że w sytuacji niepewności, kierujemy się informacjami od innych ludzi - wrócimy do tego. Najciekawsze jest jednak to, że wpływ innych osób utrzymywał się nawet w sytuacji, gdy po upływie czasu badani ponownie ponownie brali udział w eksperymencie - tym razem indywidualnie. Zaobserwowano, iż efekt ten utrzymuje się nawet do roku. Po jednym eksperymencie. Co więcej, w pewnej wersji badania kolejno wymieniano wszystkie osoby w grupie - nowi podchwytywali i przyjmowali obowiązującą w danej grupie normę, tak, że przetrwała ona samą grupę - istniała nawet, gdy wymieniono wszystkich jej członków. Można pokusić się o wniosek, iż podobny mechanizm może dotyczyć tego, czego uczymy się na przykład w rodzinie i wyjaśniać popularność religii - dzięki niemu wszyscy wiemy, że Bóg istnieje.

Raz jeszcze wyobraź sobie udział w eksperymencie psychologicznym. Przybywasz do wskazanej sali i stwierdzasz, iż najwyraźniej jesteś jedną z ostatnich osób - prawie wszystkie miejsca są już zajęte. Zajmujesz swoje i oczekujesz na rozpoczęcie doświadczenia. Okazuje się, iż polegało ono będzie na porównywaniu długości odcinków które razem oglądacie. Nic prostszego. Dokonujecie tego kolejno udzielając odpowiedzi. Pierwsza próby przebiegają wzorcowo, wszyscy są zgodni. W czwartej próbie dzieje się coś dziwnego - wszyscy uczestnicy jak jeden mąż udzielają... błędnej odpowiedzi. Twoja kolej zbliża się nieubłaganie, co robisz?

Eksperyment przeprowadził w roku 1940 Solomon Asch, co ciekawe, w odpowiedzi na eksperymenty Scheriffa, pozostali "uczestnicy" byli oczywiście podstawieni. Asch twierdził, iż sytuacje tak widowiskowego ulegania wpływowi grupy są możliwe tylko wtedy, gdy nie wiemy wszystkiego - prawda miała nas wyzwalać. Wyniki przeszły jego wyobrażenia. W zależności od wersji eksperymentu, 50-80% uczestników przynajmniej raz dostosowało się do zdania większości udzielając odpowiedzi błędnej. Ponad 30% badanych ulegała błędnym ocenom większości w co najmniej połowie prób krytycznych. Z drugiej strony, niektórzy nie dostosowywali się nigdy. Szanse na zachowanie własnego osądu wzrastały znacząco, gdy badanemu towarzyszył podobnie niepokorny uczestnik.


O tym jak bardzo jesteśmy posłuszni normom i wymogom społecznym opowiadały nam przez wiele lat również Allena Funta zabawy z ukrytą kamerą - biorący w nich udział ludzie zaprzestawali jedzenia hamburgera gdy nad kontuarem baru podświetlał się napis "nie jedz", piesi zatrzymywali się przed czerwonym światłem na chodniku, kierowcy zawracali na autostradzie na widok tablicy "Stan Delaware jest dziś nieczynny" a pasażerowie windy obracali się gdy obracali się wszyscy inni jadący nią ludzie. Autor bloga sam przeprowadzał eksperymenty na ludziach(!) w których przeskakiwali oni wyimaginowaną linkę "rozciągniętą" przez dwoje ludzi klęczących na podłodze lub zwiększał oglądalność niektórych plakatów poprzez wpatrywanie się w nie wraz z grupką ludzi.

The worst thing, and I see it over and over, is how easily people can be led by any kind of authority figure, or even the most minimal kinds of authority. A well dressed man walks up the down escalator and most people will turn around and try desperately to go up also... We put up a sign on the road, 'Delaware Closed Today'. Motorists didn't even question it. Instead they asked: 'Is Jersey still open?

Allan Funt, autor Candid Camera

Wszystko to wydaje się co najwyżej komiczne, bardzo łatwo jednak jest wyobrazić sobie konsekwencje tragiczne. O których następnym razem.

c.d.n.


grafika: kadry z filmu Duże zwierzę, © 1998 Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi za filmpolski.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A co Ty o tym sądzisz?
Autor docenia komentarze podpisane. Jeśli nie posiadasz konta Google, najwygodniej będzie Ci użyć opcji Nazwa/adres URL, przy czym tego drugiego nie musisz wpisywać.